Martwy sad...
Listopadowy smutek i oczekiwanie na lepsze jutro.
Wszystko jest ponure i zgniłe. Jak nasze myśli.
Wszystko umiera powoli i zdaje się, że boleśnie...
Wszystko cierpi i jest chore. Wszyscy.
Jesteśmy chyba połową siebie. Tą gorszą.
Czasami tylko ktoś przyprawia nas o promień słońca.
Znalazłam nawet łzy jesieni.
Ale Coco zdaje się nie poddawać.